Powiedzieliśmy dość zbyt szczerych słów
Patrzysz z okna na płot i wichry krzak
Miało trwać, tak mówiłeś, aż po grób
Sam widzisz, chyba nie potrwa, chyba nie potrwa
Nie, choć przeżyło parę lat
Nie mam żalu o nic, ty pewnie też
Wyrzuć pety, już proszę drugi dzień
Wyrośliśmy z żalu, przecież dobrze wiesz
Że możesz zostać lub odejść, zostać lub odejść
A zresztą zabierz to co chcesz
Zmęczona miłość w powszednim dniu
Zmęczona miłość scukrzony miód
Zmęczona miłość bez wiary w cud
Zmęczona miłość scukrzony miód
Nie zaprzeczaj, to już jest owczy pęd
Teraz pięścią o stół, skądś znam ten gest
Mógłbyś być mniej banalny
Białych groszków pęk przyniesiesz
Wścibski ogrodnik plotkę rozniesie
Że znowu z nami gorzej jest
Potem będą pozory
Do obłędu poprawny różaniec zdań
Potem w lustra zasadzce wysłużona twarz
I wreszcie nieme pytania, nieme pytania,
No, kto zawinił, ty czy ja?
Zmęczona miłość w powszednim dniu
Zmęczona miłość scukrzony miód
Zmęczona miłość bez wiary w cud
Zmęczona miłość scukrzony miód