Świat pokornieje w szklance wódki
To zadziwiając, a to ciesząc
Twój łeb brzemienny w twórcze skutki
I mnie brzemienną szósty miesiąc
Ogólnie niebo jak aksamit
Wiesz to na pewno, a ja wróżę
Że ziemia westchnie pod nogami
I wielkie się przetoczą burze
Życia na plażach nie przeleżysz
Pod wędrującym w kółko słońcem
Twe szczęście to do końca wierzyć
A moje koniec związać z końcem
Ja widzę jesień, chmury tyją
Dzwonią babiego lata krosna
Ja mówię: zapnij się pod szyją
A ty mi mówisz: będzie wiosna
Już się dopala jarzębina
Wiewiórka świeczka jeszcze płonie
Ty mówisz, że się coś zaczyna
A ja ci mówię, że to koniec
I tak to życie nam się dwoi
Choć nie splamione nawet sprzeczką
Ty żyjesz jak zamknięty w słoik
A ja dokręcam twoje wieczko
Aż dnia któregoś wielki-mały
Pod murem zdarzeń jak z kamienia
Staniesz fatalnie ogłupiały
Choć powtarzałam do znudzenia:
Życia na plażach nie przeleżysz...