Wieczór autorski - Jan Wołek - str. 6

"ZAPRZYJAŹNIONY POETA – WIDOK Z BOKU"

Zaprzyjaźniony poeta
Zestarzał się tak szybko
Że już tylko tylko pić i patrzyć, czy równo puchnie
Zeszły mu te lata na patrzeniu w okno
I wytrwałym oglądaniu profilów ludzkich.
Był czas, że chciał mi o nich opowiedzieć
Bo nie widzą siebie
Bo nie widzą świata poza sobą
Jest już teraz jak trzcina na zamarzniętym bagnie
Nerwy są wiecznie głodne
Już nie wystarcza im byle pigułka
Żądają krwi i faktów jak tłum.
Jeszcze kręci się nieprzytomnie
Z wyrwaną zawleczką
Jakby budzik za moment
Miał załamać ręce.
Coraz częściej jednak ucieka się do przeszłości
Która nigdzie się nie spieszy
A gdy pisze to na zaparowanej szybie
Patrząc jak słowa kropla po kropli
Zapuszczając korzenie aż do zacieknięcia
I cieszy się, że nikt nie posiądzie ich na zawsze
I to jest jego największy azyl
I to jest jego twierdza.

W przeciwieństwie do innych, bardzo lubię budziki. Szczególnie ich zimne i bezwzględne alarmy, po których następuje ta nadzwyczajna cisza, wyniosła i majestatyczna. W tej ciszy śpi mi się najlepiej. Pewnie dlatego czasem przesypiam terminy. Tak jak ten właśnie. Najgorsze, że przespałem wiosnę. Teraz siedzę ogłupiały jak monarchia po przewrocie. Tak się zamyśliłem nad lepszym jutrem, że nie zauważyłem, że to już pojutrze.

A może ja po prostu jestem opóźniony w rozwoju? O tak. Na pewno tak. I to chyba w poważnym stopniu. Nie wykluczone, że rodzina dowie się o mojej śmierci dwadzieścia lat po pogrzebie.


Jan Wołek, "Scena", nr 9, 1982

Projekt graficzny i kodowanie - © J & J 2007 - 2024   /   Zdjęcie Jana Wołka - © Mariusz Szacho