Ziemia taszczy swój brzuch
Przez kosmiczny gruz
Nas opuścił duch
Osierocił mózg
W drodze życia treść
Słychać tylko szum
Z tyłu został gdzieś
Swąd palonych gum
W zabójczym pędzie, zdarzeń natłoku
Czasem przyśni się spokój
Trwanie w sennym półmroku
Cisza gęsta jak szkło
Cóż, kiedy straszy cię co dnia
Ósma doba tygodnia
I spalasz się jak pochodnia
Aż wchłonie cię czasu tło
Nie nawąchasz się bzów
Nie dla ciebie las
I kościoły słów
Po różowy brzask
Tkliwe szepty rzek
Miękki obłok snu
Tobie tylko bieg
Do utraty tchu
W zabójczym pędzie, zdarzeń natłoku...