Jarał ojciec
Jarał ja
Jaraliśmy obydwa
Jarał ojciec
Jarał ja
Jaraliśmy obydwa
Raczej już nie daję w gaz
Oficjalnie, jakiś czas
Już nie palę wcale, gdyż
Żona mnie zamienia w spiż
I zapewne w związku z tym
Ja jak marnotrawny syn
Co to wczoraj był na dnie
A dziś po pysku klepią mnie
Zły los pode mną jednak ryje wciąż jak wąż
Jak szpieg, jak wróg, a może jakiś kret
Bo w kiblu pływa jak zdechła ryba
Niezatapialny pet
Spuszczam więc wodę siódmy raz
Wiążę mu do szyi głaz
A on nieczuły na ten mord
Znów macierzysty wita port
Więc raczej już nie daję w gaz
I oficjalnie jakiś czas
Nie palę wcale, gdyż psia mać
O wizerunek trzeba dbać
Zły los pode mną jednak ryje wciąż jak wąż
Jak szpieg, jak wróg, a może jakiś kret
Bo w kiblu pływa jak zdechła ryba
Niezatapialny pet
Jarał ojciec
Jarał ja
Jaraliśmy obydwa
Jarał ojciec
Jarał ja
Jaraliśmy obydwa