Mówią, że nosi pod czapką trumnę
Niespodziewany koniec baśni
I gdy się kłania ludziska dumne
Blade się stają jak jaśmin
I gdy się kłania czasu zadyszka
Letniego wiatru mroźne westchnienie
A po ogrodach lilie Franciszka
Same splatają się w wieniec
Za wcześnie cholera za wcześnie
Jeszcze tyle przed nami lata
Ledwie blade czerwcowe czereśnie
Śmiesznie mały ogrom wszechświata
Jeszcze proste drogi nas wiodą
A jak miłość to o chlebie i wodzie
Twoje dni umierają tak młodo
A godziny wręcz przy porodzie
Niespodziewany koniec baśni
Ludziska dumne blade się stają jak jaśmin
Za wcześnie cholera...
Spisek serc niby nic się nie dzieje
Tylko nagle w potyczce źrenic
Wszelka mowa żałośnie drewnieje
Wobec cienia niebieskich szubienic
W wielkiej ciszy odchodzi człowiek
Po nim pamięć i miejsca w przestrzeni
W świecie prawdy On pierwszy się dowie
Czy to żegnaj czy do zobaczenia
Mówią, że nosi pod czapką...
Niespodziewany koniec baśni