Odchodzą w drodze jakby w tańcu
W półkroku stygną w ruchach
Jakby ogniwo zgubił łańcuch
(Zresztą bez szkody dla łańcucha)
Ale karnawał wciąż się toczy
I drepcząc ramię w ramię
Nie chcemy spojrzeć prawdzie w oczy
Bo nas zamieni w kamień
Stawiamy żłobki, szkoły, groby
Roimy się, aż miło
Tak pełno nas, a jakoby
Nikogo nie było
I lecą poza kres nawiasów
Latawce naszych marzeń
O życiu, co nie kwestią czasu
Ani też splotu zdarzeń
Żremy, pragniemy, wydalamy
Chłoniemy dal za dalą
Świeczki na grobach zapalamy
Wierząc, że nam zapalą
Stawiamy żłobki, szkoły, groby...
A kiedy z życia już ogryzki
Wyraźnie widać teraz
We wciąż nam bliskich ciałach bliskich
Szkielety jak z Dürera
Biją monety, biją dzwony
Wiatr hula nam po stole
Siedzisz, wykreślasz telefony
Czekasz na swoją kolej
Stawiamy żłobki, szkoły, groby...