To nie był on, Alain Delon
Butny jak niedziela, bliżej Fernandela
To nie był on, Alain Delon
Bo gdzież by on, Alain Delon
Właśnie nad kotletem twierdził, że mnie je t'aime
A gdzież bon ton roszony łzą
Zwykły raptus, tu mi kaktus jeśli on Delon
I w gardle ość i kipi złość
Że niańczę tę szarańczę, chociaż mam jej dość
Wiem że to nic, że lepszy rydz
Że ten co chce zbyt wiele zwykle nie ma nic
I znów nie on, Alain Delon
Choć się klnę na wszystko, że już byłam blisko
Bo serca dzwon, jak nagły grom
I ze mną on chce dzielić plon
Chociaż słusznie mniema, że go jeszcze nie ma
Lecz zanim że on zbierze plon
I na pewno rzekł królewno z Tobą aż po zgon
I w gardle ość i kipi złość
Że niańczę tę szarańczę, chociaż mam jej dość
Wiem że to nic, że lepszy rydz
Że ten co chce zbyt wiele zwykle nie ma nic