Zew czy znak
Widzenie w snach
Że płonie w naszych górach stos
I przyzywa nas
Czas ucieka
Nagły jak kometa
Jak jaskółka
Lotny czas
My na koń
Nahaje w dłoń
Wałachów tęgich twardy kłus
Z nami za pan brat
Zna niewiele
Diurerowski szkielet
Kolanami ściska
Łysy dziad
Wolniej, wolniej
Wolniej tu o krok
Drogi polne
Chyłkiem drepczą w bok
Do mnie, do mnie
Wspomnień mglisty brzeg
Skomle, prosi
Skromniej, zwolnij bieg
Wdech jak miech
To pusty śmiech
I w poniewierce serce
A z podrobami gram
Czas to łobuz
Renta nie autobus
Niech ucieknie
Sprawdzisz sam
Lecz ty masz
Tę swoją twarz
Zwycięsko pragniesz donieść ją
Do stadionów bram
Jest i meta
W kształcie kopca kreta
Ta jedyna
Gdzie nie spieszno nam
Wolniej, wolniej...