"Najpiękniejsze oszustwo na świecie" - rozmowa z Janem Wołkiem - str. 3

- Na pewno to ciebie zaskoczy, ale jestem w tej miłej sytuacji, że Polskie Nagrania rok temu zaproponowały mi nagranie płyty i chwała im za to. Lecz ja się przeraziłem tą propozycją, znalazło się bowiem w niej dużo różnych warunków. Po pierwsze, wszystkie piosenki, jakie przygotowują na tę płytę, mają stać się wyłączną własnością Polskich Nagrań, czyli muszę napisać tych kilkanaście utworów, których nie mam prawa wykonywać. Kolejny warunek to taki, abym nie myślał, że te piosenki będę wykonywał sam. Co najmniej połowę z nich muszę nagrać z towarzyszeniem zespołu, ponieważ, jak mi powiedziano, żaden słuchacz tego nie wytrzyma, bo tak to jest nudne! Zaznaczono mi także, że jeśli będę robił aranżację, to może być sekcja lub zespół jazzowy, ale żadna orkiestra, bo jest to za drogo. Najwięcej odstrasza mnie świadomość, że piosenki, które bym z takim trudem napisał, leżałyby odłogiem przez dwa, trzy lata. A przez ten czas nie mógłbym ich śpiewać, prezentować, bo mają one stanowić niespodziankę Polskich Nagrań?! Żeby oddać sprawiedliwość, nie zdarzyło się nic, aby rzucano mi kłody pod nogi, po prostu zaproponowano…

- Lecz tę propozycję obwarowano zastrzeżeniami nie do przyjęcia.

- No właśnie, myślę, że przyjdę jednak kiedyś do Polskich Nagrań jak ten syn marnotrawny i powiem – mam już materiał. Bo gdzie mogę indziej iść?

- Co aktualnie porabiasz, jakie masz plany?

- Przygotowuję się do wyjazdu do RFN. Jadę tam z duetem gitar klasycznych Alber-Strobel oraz z żoną Olą, która będzie przygotowywała wystawę swoich prac graficznych. Zajmuję się wieloma rzeczami na raz. To ma złe i dobre strony. Piszę wiersze, prozę, maluję, rysuję, gram. Tonpress wydał dwa single z moją bajką „Przygody Rafałka i Polikarpa”. Jestem niezadowolony z okładki. Miałem bardzo dobry projekt, wykonany przez Rafała Knutha i nie wiem, jakim cudem odrzucono go i przyjęto jakiś koszmarek nie mający nic wspólnego z moim tekstem. Bajka ta jest bajką muzyczną, grają świetni muzycy, Strobel, Miśkiewicz, Nahorny, aktorsko też jest dobrze rozegrana. Z tego co wiem, dzieci i dorośli mają frajdę.

- Co chciałbyś abym o tobie napisał?

- Chciałbym, abyś o mnie napisał, że się nie łamię. W pewnym momencie mojego życia miałem szansę stać się artystą popularnym i z pełną świadomością tej szansy nie wykorzystałem, ponieważ uważam, że każdy człowiek ma niezaprzeczalne prawo do dysponowania swoją osobą i życia chociaż w środku swobodnie i wolno. Natomiast być artystą, a szczególnie artystą popularnym, to znaczy być własnością społeczną, być na strzyknięcie palcami w każdym czasie i z każdej strony. Dlatego celowo, spokojnie sobie siedzę i jestem zadowolony, że na widok mojej fizis nikomu nie zapiera dechu na ulicy. Mam nadzieję, że dzięki temu spokojowi wykonam to, co pragnę. Należę do ludzi z tego gatunku nerwusów, którzy bardzo lubią, gdy coś napiszą, żeby to się natychmiast pojawiło. Nie dlatego, abym chciał natychmiast pieniędzy, tylko boję się, żeby się to nie zdewaluowało. Składasz taką rzecz i wychodzi ona po dwóch, trzech latach. To tak, jakbym wyszedł na scenę, mając świadomość, że mam trzydzieści lat, a ludzie myślą, że mam dwadzieścia pięć. Jest to straszliwa luka, a to, co dociera do odbiorcy, jest dewaluowane. Pomimo tych wszystkich rozterek, kłopotów, mam twardy kark i powtarzam – nie łamię się. Napisz to koniecznie.

- Napiszę, i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Karol Majewski

Projekt graficzny i kodowanie - © J & J 2007 - 2024   /   Zdjęcie Jana Wołka - © Mariusz Szacho