Gdy patrzę na to z perspektywy to myślę, że jestem kretynem. Po każdym występie czułem się o trzy kilo lżejszy. Tak wyglądało to idolowanie. Trzeba było wiele przejść, by ktoś poklepał cię po ramieniu i powiedział „jesteś dobry”. Wyłączyłem się z tego. Od kilku lat już nie występuję.
Jest też druga strona medalu. Mogłeś stać się artystą popularnym. Pisano „czym dla kultury radzieckiej Wysocki, dla amerykańskiej Cohen, tym dla polskiej powinien stać się Wołek”. Nie stałeś się. Wielu ludzi może czuć niedosyt.
Nie wiem, czy to ambitny plan stać się drugim Wysockim bądź Cohenem. Mam bardzo rozwinięte poczucie odrębności i wolności, więc nie zniósłbym sytuacji, gdy stałbym się społeczną własnością. A poza tym żyjemy w kraju, w którym Bóg musi być z nieba, ale to niebo jest wszędzie, za granicą, tylko nie u nas. Wartość utworu deprecjonuje fakt, że jest on wykonywany w rodzimym języku. Utwory Cohena, Wysockiego, Okudżawy nie były lepsze pod względem artystycznym od dokonań moich kolegów – rówieśników. Ich piosenki przepadły jednak, bo były polskie. Tu nie chodzi o modę czy snobizm na wszystko, co jest zagraniczne. W piosence literackiej, intelektualnej, wyczuwalny jest „znak narodowościowy”, pewna odrębność, która odróżnia piosenkę amerykańską od radzieckiej. U nas natomiast nie ma potrzeby uchwycenia tej odrębności, a jeśli już to piosenka musi być publicystyczna o zadęciu politycznym. Jeśli jest stłamszona, podziemna to przymyka się oczy na jej niedostatki literackie. Ważne, że występuje dzielny chłopak na barykadzie.
Nie stałeś się popularny poza środowiskiem studenckim może także dlatego, że śpiewałeś tak melancholijnie, ponuro. Świat twoich piosenek jest pełen smutku, rozpaczy.
Moje utwory mają lekki wydźwięk dekadencki, który bierze się jednak z optymizmu. Uważam, że w życiu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Te momenty, które są bolesne i stanowią punkty zwrotne w życiu to nikły procent tego, co nas spotyka w ogóle. Pisanie o wszystkich innych sprawach, czyli optymistycznych – naturalnych, wydaje mi się zbędne. Dla mnie piosenka musi być o czymś ważnym, dramatycznym, nadzwyczajnym. O tym, co stanowi dla naszego życia istotną wiedzę na przyszłość.
Jacques Brel powiedział kiedyś: „Myślę, że okazywanie cierpienia świadczy o bardzo złym wychowaniu. Dotyczy to wszystkich. To obrzydliwe spotykać ludzi, którzy ciągle powtarzają, że jest im źle”.
Brel żył w trochę różowszej rzeczywistości. Ciekawe, czy powiedziałby to samo mieszkając w Polsce. „Okazywanie cierpienia świadczy o bardzo złym wychowaniu” – to są kategorie myślowe, których nie pojmuję. To kwestia francuskiego savoir – vivre’u a nie polskiej egzystencji. A jeśli chodzi o moje piosenki, to nie wiem, czy można o nich powiedzieć, że są o cierpieniu. Opowiadam o tym, co mnie najbardziej obchodzi, może w sposób szczególny, który graniczy z ekshibicjonizmem. To nie przejaw wynaturzenia ale głębokiej wiary, że mój spowiednik – publiczność zechce mnie zrozumieć, bo w życiu nie jestem człowiekiem, który się chętnie zwierza. A czy te piosenki są pesymistyczne czy optymistyczne to kwestia punktu widzenia.
Ale Twoich utworów pewnie nie wzięliby ludzie w kosmos, tak jak kiedyś kosmonauci radzieccy, którzy w podróż pozaziemską zabrali ze sobą nagrania Wysockiego, by czuć się mniej samotnie.
Moje piosenki nie kwalifikowałyby się w taką podróż ponieważ, być może, ludzie po ich wysłuchaniu nie chcieliby wracać do naszej rzeczywistości. Wybraliby wolność w kosmosie. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie uważam, że utwory optymistyczne nie mają prawa bytu. Zostawiam ich pisanie ludziom, którzy uprawiają inne niż ja gatunki piosenki. Nie dzielę też piosenek na potrzebne i niepotrzebne. Wszystkie są potrzebne. Problem leży jedynie w odpowiednich proporcjach dystrybucji. To jest tak, jak np. z książką „Krok defiladowy na gruntach grząskich”. Jej nakład nie powinien przekraczać liczby ludzi lubujących się w maszerowaniu. Kiedy osiąga 30 mln egzemplarzy zaczyna coś być nie tak. Podobnie dzieje się z dystrybucją piosenek. Mass-media nie dają ludziom możliwości wyboru. To co prezentują bardziej odzwierciedla gust redaktorów muzycznych niż preferencje słuchaczy. Z tego też względu uprawianie zawodu piosenkarza w naszych warunkach nie jest najlepszym pomysłem.
Napisałeś kiedyś – „Jeśli ktoś zamierza zająć się piosenkarstwem lub innym pochodnym wariactwem, to telefon zaufania znajdzie w najbliższym zakładzie psychiatrycznym”. Dlaczego przestałeś śpiewać?
Nie było ze mną aż tak źle. Dlaczego cały czas zastanawiasz się nade mną jak nad trupem? Nie powiedziałem przecież, że zrezygnowałem ze sceny na zawsze. Może kiedyś wrócę do piosenki. Myślę, że każdy ma swój okres wojny i pokoju.