Mało tego ja nawet jestem zdania, że one są bliższe sobie, niż sobie wyobrażamy, że to jest w zasadzie wszystko to samo, tylko to się różni środkami wyrazu i trwałością, bo jedne nie mogą żyć bez artysty, a inne przeżywają go spokojnie. Są sztuki bardziej trwałe i mniej trwałe. Doświadczenie uczy, że malarstwo jest bardzo trwałe np. od piosenkarstwa, które tylko dzięki zdobyczom techniki ostatnich lat może stać się sztuką trwałą.
A właśnie, jak się zaczęło z tym malarstwem?
Z malarstwem to się zaczęło dosyć dawno. To nie było tak, że byłem szczególnie uzdolniony muzycznie. Oczywiście śpiewałem, lubiłem śpiewać i wszystko było w porządku – znaczy ja nigdy nie śpiewałem, ja zawsze warczałem, niemniej robiłem to z pasją. Nie jestem piosenkarzem jako takim, tylko jestem śpiewającym, czy tam krzyczącym poetą. Natomiast co dotyczy malarstwa to odkąd sięgam pamięcią malowałem i bardzo to lubiłem i podobno miałem wielkie zdolności w tym kierunku, których mam nadzieję, nie strwoniłem na darmo. Miałem za sobą zdany egzamin na Akademię Sztuk Pięknych, niemniej poszedłem na filozofię. Natomiast wracałem do malarstwa ciągle. Nie mogłem się zdecydować na poważne uprawianie malarstwa, bo jeśli jest to działalność amatorska, tzn. amatorska w tym słowa znaczeniu, że się obrazów nie sprzedaje, to jest to rzecz nie do udźwignięcia ponieważ staje się to bardzo kosztownym luksusem. W tej chwili w Polsce jest tak, że wyprodukowanie jednego obrazu, kosztuje kilkaset złotych. Tak więc nie jest to wszystko takie proste, bo jeśli się chce malować profesjonalnie to trzeba używać profesjonalnych mediów, profesjonalnych werniksów, farb, gruntów, itd. Tubka farby kosztuje, jak wiesz zapewne, parę dolarów i to wszystko trzeba przeliczyć przez obowiązujący w Polsce kurs. Więc jeśli tubka nieduża farby kosztuje 70 tysięcy złotych, no to coś trzeba z tymi obrazami później robić, żeby móc na to zapracować. Zdarzyło się w moim życiu tak, że musiałem na jakiś czas zawiesić działalność estradową z uwagi na to, że pochorowałem się tak, że musiałem dać się zoperować i jakoś już nie wróciłem do czynnego uprawiania tego zawodu. Zacząłem natomiast znacznie bardziej intensywnie malować, no i to intensywne malowanie doprowadziło mnie do tego, że w końcu to zostało wszystko zalegalizowane, jestem przez te parę lat, po kilkunastu wystawach indywidualnych w Polsce i nie tylko w Polsce. To wszystko przyjęte zostało dosyć ciepło.
Mówiłeś, że dążysz do perfekcji w swej pracy, zresztą to niejednokrotnie było zauważalne, ale sam talent malarski nie wystarczy, trzeba się jeszcze tego nauczyć, czy uczyłeś się malarstwa jako rzemiosła?
Tak, uczyłem się i to uczyłem się bardzo intensywnie. Uczyłem się w sposób bardzo szczególny, a już zaniedbany, tzn. w relacjach uczeń – mistrz, które zostały zarzucone w procesie szkolnictwa totalnego. Mówię tutaj o szkolnictwie artystycznym, gdzie jest jeden nauczyciel prowadzący i grupa ludzi. Jest tutaj dosyć silna rozbieżność interesów, ponieważ wiadomo, że młody człowiek kończy Akademię Sztuk Pięknych, jest bardzo ekspansywny, jest bardzo ostry, no i jak gdyby nie w interesie nauczyciela jest chować sobie ludzi, którzy go za chwileczkę wysadzą z siodła. Natomiast zupełnie inaczej pracuje się w realiach przyjacielskich, kiedy widać, że uczeń chce przejąć od mistrza, a mistrz chętnie dzieli się swoją wiedzą. Ja przez długi czas mieszkałem w sąsiedztwie z prof. Gnatowskim Jurkiem, z którym bardzo się zaprzyjaźniłem i który uchodzi w Polsce za pejzażystę. Uprawia malarstwo figuratywne, przedstawiające. Jest to człowiek, który uchodzi za jednego z najlepszych technologów malarskich w Polsce, za jednego z najlepszych znawców od całej tej malarskiej alchemii. To znaczy on mnie dokładnie nauczył wszystkiego co się z czego robi, jakie farby się kreci z pędów winogron prażonych, jak się robi miedziankę, jak się robi z grynszpanu. Jak zrobić grunt, jeśli nie można dostać w zaopatrzeniu, jak ukręcić jakie farby, co zrobić, aby farba olejna stała się farbą wodną, wręcz jak się robi pędzle wiewiórczaki itd... Mówiąc wprost są to rzeczy, których nigdy się na akademii nie nauczy, bo tego nie uczą po prostu. Długi czas idąc śladem Jurka uprawiałem np. malarstwo laserunkowe, które właściwie od gotyku nie było uprawiane, a które jest malarstwem niezwykle wdzięcznym, i wielowarstwowe i bardzo szczególnym rodzajem malarstwa. W tej chwili maluję raczej al prima tzn. od razu – niemniej czasami jeszcze laseruję obrazy, podciągam pewne partie celem uzyskania lepszych świateł, lub wręcz takiego koloru, którego nigdy nie uzyskałabyś przy jednokrotnym malowaniu, bo dochodzą do tego różne refleksy, załamania fakturowe i takie różne rzeczy, więc Jurkowi zawdzięczam, że udało mi się zapanować nad alchemią, nad warsztatem malarskim.
Czy również Jemu zawdzięczasz, że malujesz pejzaże?
Jestem wyznawcą zasady, że nie ma znaczenia co, tylko ma znaczenie jak. Ponieważ w przyrodzie można znaleźć również abstrakcję, to nie jest nic wydumanego. Poza tym zważ, że ja wyszedłem ze sztuki uduchowionej, ze sztuki niematerialnej, ze sztuki, która nie ma kontaktu z materią jako taką. Wyszedłem ze słowa, wyszedłem z dźwięku, czyli z abstrakcji, a doszedłem do czegoś bardzo konkretnego, pędzel, płótno, farba – rzeczy, to są po prostu rzeczy.